piątek, 30 września 2016

Uzdrowisko Nałęczów ;)

Z czym kojarzy mi się Nałęczów?  Z niedzielnymi, rodzinnymi wypadami na najlepsze lody i z połową drogi. Cóż to za „połowa drogi”? ;) Już wyjaśniam to moje „pół drogi”, Nałęczów leży dokładnie w połowie drogi pomiędzy Lublinem a Bochotnicą (koło Kazimierza Dolnego), gdzie spędzałam zawsze część wakacji w domu u Chrzestnej. Oznaczał również dla osoby z chorobą lokomocyjną (czytaj: w owym czasie dla mnie) albo początek udręki (trasa Lublin – Bochotnica) lub jej koniec (trasa Bochotnica – Lublin). Udręki, bo odcinek Nałęczów – Bochotnica (lub odwrotnie) jest pełen zakrętów.

Tym razem będzie o innym Nałęczowie ;) Nałęczowie uzdrowisku, które założono w 1878 roku i jest jedynym w kraju uzdrowiskiem przeznaczonym dla kuracjuszy z problemami kardiologicznymi. Nałęczowskim rodowodem mogą pochwalić się dwie znane wody mineralne:  Nałęczowianka i Cisowianka.

 Wjazd do Nałęczowa od strony Lublina.

wtorek, 27 września 2016

wtorek, 20 września 2016

Barbara Marti – Umińska „Liście dzikiego wina”

Książkę-pamiętnik Barbary Mari-Umińskiej czytałam dosyć dawno temu, bo chyba jeszcze pod koniec podstawówki lub na początku liceum.  Wypożyczyłam ją z osiedlowej biblioteki publicznej do której należałam. Książka wywarła na mnie spore wrażenie, tak więc kilka lat temu postanowiłam włączyć ją do mojej biblioteczki. Niełatwo było ją zdobyć, bo książka niestety nie miała wznowień, ostatecznie nabyłam ją w antykwariacie. Książka była w bardzo dobrym stanie biorąc pod uwagę, jak wydawane były książki w latach 80.

Barbara Marti-Umińska, Liście dzikiego wina, Krajowa Agencja Wydawnicza, Rzeszów, 1986

poniedziałek, 19 września 2016

Arcos de la Frontera - jedno z białych miasteczek Andaluzji

Jak już wspomniałam w jednym z poprzednich postów, aktualnie przebywamy w San Fernando. A stąd już tylko przysłowiowy rzut beretem do Arcos de la Frontera. Dojazd samochodem zajął nam ok. 40 minut. Kilka lat temu byliśmy tam jedynie przejazdem w drodze do Sierra de Grazalema, chcieliśmy wtedy pochodzić nieco po górach. Arcos de la Frontera jest jednym z tzw. białych miasteczek Andaluzji (hiszp. pueblos blancos) znajdującym się na szlaku turystycznym Ruta de los pueblos blancos (jak dla mnie to będzie: Szlak białych miasteczek, ale z pewnością można to tłumaczyć na jeszcze kilka innych sposobów ;)).

czwartek, 15 września 2016

„Trzynasty miesiąc poziomkowy” Krystyny Siesickiej

Ostatnimi czasy jakoś niefortunnie dobieram sobie lektury.
Wierzyłam (co więcej byłam przekonana), że książka Krystyny Siesickiej „Trzynasty miesiąc poziomkowy” przypadnie mi do gustu. Do tej pory pamiętam, że jej książki „Zapałka na zakręcie”, „Fotoplastykon” czy „Zapach rumianku” wywarły na mnie spore wrażenie. I było ono jak najbardziej pozytywne,  inaczej nie zdecydowałabym się na kupno tej książki.

Krystyna Siesicka, Trzynasty miesiąc poziomkowy, Akapit Press, Łódź, 2014

niedziela, 11 września 2016

O tym jak NIE oczarowała mnie książka Karoliny Frankowskiej

A dokładniej chodzi mi o jej książkę zatytułowaną „Zaczaruj mnie”.
Być może stałam się bardziej wymagająca co do fabuły książek, być może zmienił mi się nieco gust, a być może najzwyczajniej książka jest kiepsko napisana.

Jest to historia trójki przyjaciół: Zosi, Kaśki i Bartka. Zosia jest magistrem psychologii, Kaśka pracuje jako charakteryzatorka na planie popularnej telenoweli a Bartek szuka swego życiowego powołania po porzuceniu studiów. Cała trójka mieszka razem i według słów narratorki, Zosi, łączą ich jedynie relacje kumplowskie.
Całej reszty zamieszania można się bez problemu domyślić ;)

Karolina Frankowska, Zaczaruj mnie, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2014

piątek, 2 września 2016

San Fernando (Cádiz) – szlak turystyczny El Carrascón

Zdecydowaliśmy się opuścić nasze dotychczasowe miejsce pobytu - Benalmadenę. Być może powstanie post o powodach naszego wyjazdu, bo trochę rzeczy się na to złożyło. Jeszcze nie wiemy gdzie ostatecznie się zadomowimy. Obecnie od kilku dni przebywamy w San Fernando (Cádiz), wybraliśmy się więc na krótki spacer na pobliskie marismas (rozlewiska wodne). Znajduje się tam szlak turystyczny El Carrascón (hiszp. sendero El Carrascón). Służy głównie do spacerów i biegania, ale dozwolone są również przejażdżki rowerowe a nawet konne.  Rozlewiska pięknie się prezentowały pod koniec stycznia / na początku lutego kiedy zdawały się tonąć w morzu żółtych kwiatów. Ale i teraz, pod koniec lata, mają niezaprzeczalny urok. Panuje tam wszechogarniający spokój i cisza. Nie ma turystów, wiecznego, nieustającego zgiełku ani zapachu restauracji indyjskiej. Jest za to przestrzeń, natura i silnie wiejący wiatr (hiszp. levante), który bardzo lubię (pod warunkiem, że nie jestem wtedy na plaży ;)).