sobota, 9 stycznia 2016

A w Lublinie, Panie Dzieju… Ogród Saski zimą

Udaliśmy się do centrum Lublina niejako z przymusu ;) Miałam do odebrania zamówienia książkowe.
Korzystając z okazji poszliśmy na mały spacer do Ogrodu Saskiego, który w rzeczywistości jest parkiem. Najstarszym w Lublinie. Liczy sobie ponad 140 lat i jest wpisany na listę zabytków. W 2012 roku rozpoczęto rewitalizację Ogrodu Saskiego i trwała ona ponad rok. Szczerze powiedziawszy nie widziałam tam jakiś spektakularnych zmian. Zniknęły łabędzie, które pamiętam były od zawsze przy małym stawie. Nie wiem jedynie czy nie ma tam ich z powodu zimy czy też zniknęły całkowicie. Pojawiła się za to klatka (duża bo duża, ale zawsze to klatka) z pawiami.
Nowością po otwarciu parku po rewitalizacji jest zakaz wprowadzania psów na jego teren.

Ogród Saski. Parque Saski.

Przy wejściu do parku stoi budyneczek z wieżyczkami jest to tzw. domek odźwiernego.  Został zaprojektowany pod koniec XIX wieku, kiedy to park otoczony był murowanym ogrodzeniem i zamykany na noc. Po II wojnie światowej rozebrano bramę i ogrodzenie pozostawiając jedynie domek odźwiernego. Budynek został odnowiony na przełomie 2007 i 2008 roku. Obecnie działa w nim kafejka „Dom Saski” i mała piekarnia.
 
Domek odźwiernego. Casa del conserje.
 
A w samym parku zima.
W tym stawie zawsze pływały łabędzie a po środku na wysepce stał ich mały domek.
 
Ogród Saski. Parque Saski.
 
Łabędzi nie ma ale za to pojawiły się pawie.
 
 
Również i Lublin „dorobił” się miejsca gdzie zakochani wieszają kłódki. Most, a właściwie mostek nie jest tak spektakularny jak ten we Wrocławiu czy Krakowie ale jest gdzie kłódkę zawiesić ;)
 
Mostek w Ogrodzie Saskim. Puente pequeño en Parque Saski.
 
Kłódka. Candando.
 
Kłódka. Candando.
 
Taka senna parkowa alejka i altana.
 
 
 
Gdy śnieg zaczął prószyć zdecydowanie mocniej udaliśmy się w kierunku parkingu gdzie zaparkowany był nasz samochód. Po drodze rzucił mi się w oczy szyld, bo zrobiony był z drewna.
 
 
Zajrzeliśmy (właśnie z przymusu) do jednego z centrów handlowych i własnym oczom nie mogłam uwierzyć. Flamingi!
 
 
A drugim obiektem od którego nie mogłam oczu oderwać były maga długie i przede wszystkim kolorowe słodycze.
 
 
Jak już odebraliśmy co było do odebrania udaliśmy się do domu. Ale ja oczywiście musiałam pobiec jeszcze na pole, żeby zrobić zdjęcie zimowe. Jakbym do tej pory nie zrobiła wystarczającej ilości ;)
 
 
 
Zdjęcia i teksty są moją własnością i nie zezwalam na ich kopiowanie bez mojej zgody./ The photos and texts are my propriety and I don’t allow to copy them without my permission.


2 komentarze :

  1. Dziękuję za piękny spacer. O ogrodzie saskim słyszałam od koleżanki na studiach, która pochodzi z okolic Lublina. W parkach zawsze wyszukuje pawi, zachwycają mnie od dziecka.
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo za odwiedziny :) To teraz tylko pozostaje odwiedzić Lublin :) Pawie są piękne szkoda tylko, że nie mogą spacerować po parku jak np. po Retiro w Madrycie. Ale cieszę się, że trafiły do Ogrodu Saskiego :)Serdeczne pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń